poniedziałek, 24 września 2007

Ostatni dzień Twojego życia cz.I/II

autorem artykułu jest Nikodem Marszałek



„Celem każdej istoty ludzkiej jest osiągnąć to, co zakryte zostało przez codzienną rutynę”

Nikodem Marszałek



Możesz nie wierzyć w przytoczoną niżej historię i powiedzieć – to fikcja. I wiesz co? - masz rację. Jeśli wierzysz, że to stało się naprawdę - też masz rację. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, jednakże będzie to dla Ciebie istotne dopiero w dalekiej przyszłości.

Dzisiaj moje życie jest zupełnie inne. Może życie samo w sobie jest takie samo, ale ja każdego dnia działam, myślę i zachowuję się jakby to był ostatni dzień mojego życia, bo kiedyś wierzyłem, że tak właśnie jest.



Po kolejnym powrocie z długiej podróży przepełnionej nauką, zdobywaniem doświadczenia i medytacjami w ciszy, myślałem nad ludźmi, których poznałem: Portugalczycy, Hiszpanie, Irlandczycy, Anglicy, Francuzi oraz Szwajcarzy byli tak blisko, a jednak daleko (ze swoim myśleniem, podejściem do życia oraz wyznawanymi wartościami), budzili mój zachwyt, ale także wątpliwość: co w Europie nas tak bardzo różni? Ja nie widzę różnic, więc dlaczego tak często się o nich mówi.

Po tygodniu przebywania w domu, pewnej nocy obudziłem się zlany potem, okazało się, że mam gorączkę. Rano wystąpił katar i bóle głowy nie do wytrzymania.

Znajomy ordynator szpitala przed każdym mym wyjazdem powtarzał:

- Zaszczep się i zabierz ze sobą kilka leków.

- Oczywiście Grzesiu, dzięki, ale przecież wiesz, że sprowadzam naturalne witaminy z USA, nic nie może się stać.

- To nic Ci nie pomoże, jeśli wirus Cię zaatakuje.

- Nie Grzesiu, dzięki.

Po tygodniu żona przekonała mnie, aby pójść do lekarza.

Lekarz stwierdził zapalenie gardła i zwykły katar:

- Kilka leków wspomagających, antybiotyk i będzie pan zdrów - rzekł kierownik przychodni.

Po dwóch tygodniach z powodu nasilających się bólów głowy, duszności oraz kaszlu, byłem zmuszony do ponownej wizyty.

- Witam pana. Stan się pogorszył? Musi pan dostać mocniejsze leki, dobrze się pan czuł, nie było wymiotów?

- Panie doktorze wymiocin nie było, ale nie czuję się dobrze.

- Proszę tutaj są nowe lekarstwa i antybiotyk.

- Doktorze, będę z panem szczery: nie mogę myśleć, spać w nocy, gdzieś się ulotniła bystrość umysłu.

- Jest pan młody, będzie pan zdrowy, te leki na pewno panu pomogą.

- Może jakieś skierowanie na specjalistyczne badanie?

- Proszę pana, czy podważa pan moją diagnozę? Jeśli choroba nie ustąpi, proszę przyjść za dwa tygodnie.

- Nie podważam, ale stać mnie żeby opłacić sobie wszystkie badania, proszę dać mi skierowanie albo powiedzieć co należy zrobić w tej sytuacji, to już trwa prawie miesiąc i czuję się coraz słabszy, jak bym miał 80 lat (chociaż patrząc na moją 87 letnią babcię, która biega i jest w pełni sił, czuję się jak 200 letni mężczyzna).

- Nie wątpię, ale proszę się nie przejmować, będzie lepiej.(zaciskając usta wyszedłem)



Od pierwszej wizyty minął miesiąc, poszedłem trzeci raz do lekarza z tymi samymi dolegliwościami: ogromnym bólem głowy, dusznościami i atakami kaszlu. Tym razem w myśl: „jeśli coś zdarza się raz, jest małe prawdopodobieństwo, że zdarzy się drugi, ale jeśli coś zdarza się dwa razy jest duże prawdopodobieństwo, że zdarzy się i trzeci raz.” Poszedłem do innego lekarza w tej samej przychodni:

- Pan nie może tu być, to jest trzecia wizyta, proszę pójść do swojego lekarza!

- Jestem u pani widocznie z jakiegoś powodu, pani wie jakiego!

- Dobrze, proszę nie filozofować, co panu dolega?

- Zakończyłem właśnie którąś z kolei kurację lekami, a głowa mnie nadal boli, kaszlę, czasem nie mogę wziąć oddechu, czuję się zmęczony i nie potrafię myśleć, schudłem 8 kilogramów.

- Czy kierownik zlecił panu zrobienie podstawowych badań?

- Nie pani doktor.

- Więc czy może pan kupić lekki homeopatyczne? Nie chcę pana truć ponownie chemią.

- Oczywiście, dziękuję.

- Proszę przyjść za tydzień na kontrolę, ale koniecznie do mnie!

W tym czasie przyjaciel Grzegorz dowiedział się, że byłem u każdego lekarza tylko nie u niego.

- Duma Cię rozpiera? Dlaczego nie mówisz, że tak długo chorujesz?

- Grzegorz, dzięki już prawie jestem zdrowy.

- Tak, a spirometr był? Prześwietlenie, badanie krwi?

- Nie, nie, dostałem leki, tym razem homeopatyczne. Chyba jest lepiej.

- Musisz mieć zrobione kompleksowe badania, bo nigdy nie wyzdrowiejesz.

Prawdopodobnie po reakcji przyjaciela, wchodząc na umówioną kontrolę do pani doktor usłyszałem:

- Proszę przejść do pana kierownika, on pana zbada.



U kierownika.

- Panie Marszałek, proszę, tu jest skierowanie na prześwietlenie płuc, teraz zrobimy spirometr, badanie krwi oraz pójdzie pan do laryngologa i będzie pan miał zrobione wymazy.

- To wszystko dzisiaj? Co się stało?

- Pan sobie oczywiście żartuje, proszę tutaj są skierowania. Jak odbierze pan wyniki, proszę przyjść do mnie. I wie pan - nie lubię jak pacjent chodzi po całej przychodni i mi umniejsza.

- Słucham, to jakieś nieporozumienie.

- Do widzenia panu.

Usiadłem w przychodni i pomyślałem. To jest jakiś cud? Dlaczego kierownik przychodni skierował mnie na badania, gdzie nowe leki? Zadzwoniłem do Grzegorza, aby dowiedzieć się, czy cud nie był stworzony przez przyjaciół:

- Słuchaj czy interweniowałeś w przychodni, w której próbuję się wyleczyć?

- Nie, czekałem kiedy pojawisz się u mnie? Twoja żona zadzwoniła do waszego prawnika!

- Prawnika powiadasz, no to będzie kłopot.

Po dwóch tygodniach, mając wszystkie wyniki w ręku, spotkałem się ponownie z kierownikiem przychodni. To, co usłyszałem zmieniło mój obraz świata, a raczej jego chwilowe postrzeganie:

- Jest o panu głośno w naszej przychodni panie Marszałek.

- Proszę do mnie mówić Niko, panie… Jasiu.

- Doktorze proszę, wracając do pana wyników, czy konsultował się pan z kimś z zewnątrz?

- Nie doktorze.

(po krótkiej chwili, oglądając wyniki, doktor wyszedł i wrócił z drugim lekarzem)

- No, niestety mamy złe wiadomości.

- Nie rozumiem.

- Wie pan, nawet panu pieniądze nie pomogą.

- Czy ja panu coś zrobiłem, panie Jasiu?

- Jest pan niecierpliwy i nie wierzy w lekarzy, którzy pana leczą.

- Leczą to wielkie słowo panie Jasiu. Rozumiem, że źle została odebrana moja trzecia wizyta u pana pracownika. Doktor wie, że kaszlę ponad dwa miesiące (może nawet dłużej, moje wyjazdy i przebywanie wśród różnych kultur mogły spowodować moją chorobę). Dzisiaj, po dwóch miesiącach siedzę tutaj, słaby, ale mający wolę i chęć życia.

- To dobrze, że ma pan wolę życia, bo panu już go dużo nie zostało.



- Słucham? Mści się pan, małżonka pana zostawiła? Prowadzę prywatne konsultacje, zapraszam!

- Niech pan posłucha. To jest specjalista z naszej przychodni, on wszystko wyjaśni. Już mając połowę pana wyników spekulowaliśmy co panu dolega.

- Mieliście problem? Myślałem, że lekarz wie co robi?

- Wie pan co to jest przewlekła obturacyjna płuc?

- Jasiu, czy ja się pytam co oznacza neutrino mionowe?

- Ja panu przekazuję istotną, wręcz śmiertelną wiadomość, a pan nic sobie z tego nie robi.

- Mam taki zwyczaj, na razie ta informacja nie oznacza dla mnie nic, bo nie jest potwierdzona w żaden sposób.

- Jak to nie jest potwierdzona? Wie pan nie miałem takiego przypadku już od 20 lat. Proszę pana, są dwie przyczyny, jedna z nich to genetycznie obciążone płuca. Czy pana ojciec miał problem z płucami w pana wieku?

- Tak zgadza się, leżał w szpitalu właśnie na płuca.

- To jest jedna sprawa, druga to niedobór antytrypsyny, która niszczy pewne enzymy. Dostanie pan skierowanie do lekarza specjalisty i proszę się przygotować na długi pobyt w szpitalu.

- Mój stan będzie się pogarszał?

- Drogi panie Niko, nie wiem. Nie potrafimy wyleczyć tej choroby, nie wiemy dużo o niej, wiemy, że jest śmiertelna i są pewne leki, które przedłużają życie, ale wszystko jest w fazie badań.

- Pan doktor oczywiście żartuje i to jest efekt urażonej dumy?

- Proszę spotkać się z tym konkretnym specjalistą, on już będzie miał pana kartotekę.

- Tak też uczynię Jasiu!



Po wyjściu usiadłem w holu i zacząłem myśleć. Doktor podał mało faktów i informacji, zadzwoniłem od razu do Grzegorza:

- Grzegorz, kierownik powiedział mi, że mam jakąś obturację płucną.

- To jest poważna diagnoza, zresztą nie mógł jej podać lekarz w przychodni chyba, że… Ty nigdy nie paliłeś, to niemożliwe. Przyjedź do mnie z tymi wynikami.

- Dostałem również skierowanie do specjalisty [nazwisko], co o nim myślisz?

- Osobiście nie znam, jednak to dobry specjalista. Zaraz jak będziesz coś więcej wiedział, zadzwoń do mnie.

Na drugi dzień, będąc u lekarza specjalisty, wszystko się powtórzyło z większą ilością danych i informacji. Idealnie zostałem przekonany, że umrę.

Dano mi oczywiście szansę - leki, które kosztują kilka tysięcy złotych, a tak naprawdę nie działają.

- Panie doktorze ciężko mi się oddycha, cały czas kaszlę. Już prawie dwa miesiące jestem wyłączony z jakiejkolwiek działalności społecznej.

- Proszę jutro przyjechać do nas na oddział, będzie pan leżał z chorymi śmiertelnie. Wie pan, ja nic nie będę ukrywał, samopoczucie to jest najmniejszy z pana problemów. Ten stan będzie się pogarszał, uprzedzając pana pytanie nie wiemy jak długo, może 3 miesiące, pół roku, może kilka lat?

- Sugeruje pan, że nie jestem w stanie racjonalnie i błyskotliwie myśleć i będzie to trwało do końca moich dni? Przecież jesteście lekarzami na miłość boską.

- Lekarzami tak, ale nie Bogami. Przykro mi.

Wyszedłem trzaskając drzwiami. Wsiadając do samochodu puściłem radio na cały głos. Tak pierwsze, ważne skojarzenie zostało zapamiętane przez utwór muzyczny „Luminous – Make it happen”, a następnie „Lascia” z albumu Cafe Del Mar Aria vol.3. Chyba siedziałem w samochodzie zbyt długo, bo podjechał patrol policji. „No tak” - pomyślałem, „nawet człowiek nie może pomyśleć, rozczulić się, przekląć siebie i Stwórcę”.

Panowie po krótkiej rozmowie zrozumieli moją sytuację i odjechali. „Mój koniec ma być rozmyślaniem o końcu? Przecież ja jeszcze nie zacząłem. Hej, chwila, czy tu czasem nie ma Szymona Majewskiego i kamer? Chcą zabić największego optymistę w Polsce? Tak, to jest jakiś test!” Niestety nie było kamer, były przekonywujące mnie fakty, wykresy i analizy dwóch lekarzy oraz choroba, która dawała o sobie znać.



c.d.n.


--

Odrodzenie Feniksa

Motywacja bez granic




Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
dodajdo.com

Brak komentarzy:

Żona o mnie ;)

Michał poprosił mnie o napisanie jego krótkiej charakterystyki..... tylko jak go scharakteryzować w kilku zdaniach? To wydawało mi się niemożliwe! Ale spróbowałam.

Krótko napisałabym, że jest wspaniałym człowiekiem. I to by wystarczyło :) Ma w głowie tyle niezwykłych pomysłów i tyle zaskakujących myśli, że nawet ja nie wiem skąd on je bierze.... :) Odkąd zajmuje się psychologią sukcesu zmienił się. Jest jeszcze bardziej ambitny i zdobywa wszystko, co tylko zaplanuje. To naprawdę niesamowite, ale taki jest. Jest ciekawy całego świata i chce wiedzieć wszystko o wszystkim. A przede wszystkim chce zdobyć wszystko. W dobrym znaczeniu tego określenia. Chce, żebyśmy byli szczęśliwi i dlatego pracuje nad sobą non stop. Jest dobry w tym co robi. Zajmując się motywacją, psychologią sukcesu, robi to, co lubi i wychodzi mu to niesamowicie. Zadziwia mnie po tysiąc razy dziennie swoimi przemyśleniami i kolejnymi niezwykłymi pomysłami. To wyjątkowy człowiek, który chce osiągnąć w życiu bardzo wiele.

A przede wszystkim to wspaniały mąż i przyjaciel.

Magda :) żona