poniedziałek, 24 września 2007

Ostatni dzień Twojego życia cz.I/II

autorem artykułu jest Nikodem Marszałek



„Celem każdej istoty ludzkiej jest osiągnąć to, co zakryte zostało przez codzienną rutynę”

Nikodem Marszałek



Możesz nie wierzyć w przytoczoną niżej historię i powiedzieć – to fikcja. I wiesz co? - masz rację. Jeśli wierzysz, że to stało się naprawdę - też masz rację. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, jednakże będzie to dla Ciebie istotne dopiero w dalekiej przyszłości.

Dzisiaj moje życie jest zupełnie inne. Może życie samo w sobie jest takie samo, ale ja każdego dnia działam, myślę i zachowuję się jakby to był ostatni dzień mojego życia, bo kiedyś wierzyłem, że tak właśnie jest.



Po kolejnym powrocie z długiej podróży przepełnionej nauką, zdobywaniem doświadczenia i medytacjami w ciszy, myślałem nad ludźmi, których poznałem: Portugalczycy, Hiszpanie, Irlandczycy, Anglicy, Francuzi oraz Szwajcarzy byli tak blisko, a jednak daleko (ze swoim myśleniem, podejściem do życia oraz wyznawanymi wartościami), budzili mój zachwyt, ale także wątpliwość: co w Europie nas tak bardzo różni? Ja nie widzę różnic, więc dlaczego tak często się o nich mówi.

Po tygodniu przebywania w domu, pewnej nocy obudziłem się zlany potem, okazało się, że mam gorączkę. Rano wystąpił katar i bóle głowy nie do wytrzymania.

Znajomy ordynator szpitala przed każdym mym wyjazdem powtarzał:

- Zaszczep się i zabierz ze sobą kilka leków.

- Oczywiście Grzesiu, dzięki, ale przecież wiesz, że sprowadzam naturalne witaminy z USA, nic nie może się stać.

- To nic Ci nie pomoże, jeśli wirus Cię zaatakuje.

- Nie Grzesiu, dzięki.

Po tygodniu żona przekonała mnie, aby pójść do lekarza.

Lekarz stwierdził zapalenie gardła i zwykły katar:

- Kilka leków wspomagających, antybiotyk i będzie pan zdrów - rzekł kierownik przychodni.

Po dwóch tygodniach z powodu nasilających się bólów głowy, duszności oraz kaszlu, byłem zmuszony do ponownej wizyty.

- Witam pana. Stan się pogorszył? Musi pan dostać mocniejsze leki, dobrze się pan czuł, nie było wymiotów?

- Panie doktorze wymiocin nie było, ale nie czuję się dobrze.

- Proszę tutaj są nowe lekarstwa i antybiotyk.

- Doktorze, będę z panem szczery: nie mogę myśleć, spać w nocy, gdzieś się ulotniła bystrość umysłu.

- Jest pan młody, będzie pan zdrowy, te leki na pewno panu pomogą.

- Może jakieś skierowanie na specjalistyczne badanie?

- Proszę pana, czy podważa pan moją diagnozę? Jeśli choroba nie ustąpi, proszę przyjść za dwa tygodnie.

- Nie podważam, ale stać mnie żeby opłacić sobie wszystkie badania, proszę dać mi skierowanie albo powiedzieć co należy zrobić w tej sytuacji, to już trwa prawie miesiąc i czuję się coraz słabszy, jak bym miał 80 lat (chociaż patrząc na moją 87 letnią babcię, która biega i jest w pełni sił, czuję się jak 200 letni mężczyzna).

- Nie wątpię, ale proszę się nie przejmować, będzie lepiej.(zaciskając usta wyszedłem)



Od pierwszej wizyty minął miesiąc, poszedłem trzeci raz do lekarza z tymi samymi dolegliwościami: ogromnym bólem głowy, dusznościami i atakami kaszlu. Tym razem w myśl: „jeśli coś zdarza się raz, jest małe prawdopodobieństwo, że zdarzy się drugi, ale jeśli coś zdarza się dwa razy jest duże prawdopodobieństwo, że zdarzy się i trzeci raz.” Poszedłem do innego lekarza w tej samej przychodni:

- Pan nie może tu być, to jest trzecia wizyta, proszę pójść do swojego lekarza!

- Jestem u pani widocznie z jakiegoś powodu, pani wie jakiego!

- Dobrze, proszę nie filozofować, co panu dolega?

- Zakończyłem właśnie którąś z kolei kurację lekami, a głowa mnie nadal boli, kaszlę, czasem nie mogę wziąć oddechu, czuję się zmęczony i nie potrafię myśleć, schudłem 8 kilogramów.

- Czy kierownik zlecił panu zrobienie podstawowych badań?

- Nie pani doktor.

- Więc czy może pan kupić lekki homeopatyczne? Nie chcę pana truć ponownie chemią.

- Oczywiście, dziękuję.

- Proszę przyjść za tydzień na kontrolę, ale koniecznie do mnie!

W tym czasie przyjaciel Grzegorz dowiedział się, że byłem u każdego lekarza tylko nie u niego.

- Duma Cię rozpiera? Dlaczego nie mówisz, że tak długo chorujesz?

- Grzegorz, dzięki już prawie jestem zdrowy.

- Tak, a spirometr był? Prześwietlenie, badanie krwi?

- Nie, nie, dostałem leki, tym razem homeopatyczne. Chyba jest lepiej.

- Musisz mieć zrobione kompleksowe badania, bo nigdy nie wyzdrowiejesz.

Prawdopodobnie po reakcji przyjaciela, wchodząc na umówioną kontrolę do pani doktor usłyszałem:

- Proszę przejść do pana kierownika, on pana zbada.



U kierownika.

- Panie Marszałek, proszę, tu jest skierowanie na prześwietlenie płuc, teraz zrobimy spirometr, badanie krwi oraz pójdzie pan do laryngologa i będzie pan miał zrobione wymazy.

- To wszystko dzisiaj? Co się stało?

- Pan sobie oczywiście żartuje, proszę tutaj są skierowania. Jak odbierze pan wyniki, proszę przyjść do mnie. I wie pan - nie lubię jak pacjent chodzi po całej przychodni i mi umniejsza.

- Słucham, to jakieś nieporozumienie.

- Do widzenia panu.

Usiadłem w przychodni i pomyślałem. To jest jakiś cud? Dlaczego kierownik przychodni skierował mnie na badania, gdzie nowe leki? Zadzwoniłem do Grzegorza, aby dowiedzieć się, czy cud nie był stworzony przez przyjaciół:

- Słuchaj czy interweniowałeś w przychodni, w której próbuję się wyleczyć?

- Nie, czekałem kiedy pojawisz się u mnie? Twoja żona zadzwoniła do waszego prawnika!

- Prawnika powiadasz, no to będzie kłopot.

Po dwóch tygodniach, mając wszystkie wyniki w ręku, spotkałem się ponownie z kierownikiem przychodni. To, co usłyszałem zmieniło mój obraz świata, a raczej jego chwilowe postrzeganie:

- Jest o panu głośno w naszej przychodni panie Marszałek.

- Proszę do mnie mówić Niko, panie… Jasiu.

- Doktorze proszę, wracając do pana wyników, czy konsultował się pan z kimś z zewnątrz?

- Nie doktorze.

(po krótkiej chwili, oglądając wyniki, doktor wyszedł i wrócił z drugim lekarzem)

- No, niestety mamy złe wiadomości.

- Nie rozumiem.

- Wie pan, nawet panu pieniądze nie pomogą.

- Czy ja panu coś zrobiłem, panie Jasiu?

- Jest pan niecierpliwy i nie wierzy w lekarzy, którzy pana leczą.

- Leczą to wielkie słowo panie Jasiu. Rozumiem, że źle została odebrana moja trzecia wizyta u pana pracownika. Doktor wie, że kaszlę ponad dwa miesiące (może nawet dłużej, moje wyjazdy i przebywanie wśród różnych kultur mogły spowodować moją chorobę). Dzisiaj, po dwóch miesiącach siedzę tutaj, słaby, ale mający wolę i chęć życia.

- To dobrze, że ma pan wolę życia, bo panu już go dużo nie zostało.



- Słucham? Mści się pan, małżonka pana zostawiła? Prowadzę prywatne konsultacje, zapraszam!

- Niech pan posłucha. To jest specjalista z naszej przychodni, on wszystko wyjaśni. Już mając połowę pana wyników spekulowaliśmy co panu dolega.

- Mieliście problem? Myślałem, że lekarz wie co robi?

- Wie pan co to jest przewlekła obturacyjna płuc?

- Jasiu, czy ja się pytam co oznacza neutrino mionowe?

- Ja panu przekazuję istotną, wręcz śmiertelną wiadomość, a pan nic sobie z tego nie robi.

- Mam taki zwyczaj, na razie ta informacja nie oznacza dla mnie nic, bo nie jest potwierdzona w żaden sposób.

- Jak to nie jest potwierdzona? Wie pan nie miałem takiego przypadku już od 20 lat. Proszę pana, są dwie przyczyny, jedna z nich to genetycznie obciążone płuca. Czy pana ojciec miał problem z płucami w pana wieku?

- Tak zgadza się, leżał w szpitalu właśnie na płuca.

- To jest jedna sprawa, druga to niedobór antytrypsyny, która niszczy pewne enzymy. Dostanie pan skierowanie do lekarza specjalisty i proszę się przygotować na długi pobyt w szpitalu.

- Mój stan będzie się pogarszał?

- Drogi panie Niko, nie wiem. Nie potrafimy wyleczyć tej choroby, nie wiemy dużo o niej, wiemy, że jest śmiertelna i są pewne leki, które przedłużają życie, ale wszystko jest w fazie badań.

- Pan doktor oczywiście żartuje i to jest efekt urażonej dumy?

- Proszę spotkać się z tym konkretnym specjalistą, on już będzie miał pana kartotekę.

- Tak też uczynię Jasiu!



Po wyjściu usiadłem w holu i zacząłem myśleć. Doktor podał mało faktów i informacji, zadzwoniłem od razu do Grzegorza:

- Grzegorz, kierownik powiedział mi, że mam jakąś obturację płucną.

- To jest poważna diagnoza, zresztą nie mógł jej podać lekarz w przychodni chyba, że… Ty nigdy nie paliłeś, to niemożliwe. Przyjedź do mnie z tymi wynikami.

- Dostałem również skierowanie do specjalisty [nazwisko], co o nim myślisz?

- Osobiście nie znam, jednak to dobry specjalista. Zaraz jak będziesz coś więcej wiedział, zadzwoń do mnie.

Na drugi dzień, będąc u lekarza specjalisty, wszystko się powtórzyło z większą ilością danych i informacji. Idealnie zostałem przekonany, że umrę.

Dano mi oczywiście szansę - leki, które kosztują kilka tysięcy złotych, a tak naprawdę nie działają.

- Panie doktorze ciężko mi się oddycha, cały czas kaszlę. Już prawie dwa miesiące jestem wyłączony z jakiejkolwiek działalności społecznej.

- Proszę jutro przyjechać do nas na oddział, będzie pan leżał z chorymi śmiertelnie. Wie pan, ja nic nie będę ukrywał, samopoczucie to jest najmniejszy z pana problemów. Ten stan będzie się pogarszał, uprzedzając pana pytanie nie wiemy jak długo, może 3 miesiące, pół roku, może kilka lat?

- Sugeruje pan, że nie jestem w stanie racjonalnie i błyskotliwie myśleć i będzie to trwało do końca moich dni? Przecież jesteście lekarzami na miłość boską.

- Lekarzami tak, ale nie Bogami. Przykro mi.

Wyszedłem trzaskając drzwiami. Wsiadając do samochodu puściłem radio na cały głos. Tak pierwsze, ważne skojarzenie zostało zapamiętane przez utwór muzyczny „Luminous – Make it happen”, a następnie „Lascia” z albumu Cafe Del Mar Aria vol.3. Chyba siedziałem w samochodzie zbyt długo, bo podjechał patrol policji. „No tak” - pomyślałem, „nawet człowiek nie może pomyśleć, rozczulić się, przekląć siebie i Stwórcę”.

Panowie po krótkiej rozmowie zrozumieli moją sytuację i odjechali. „Mój koniec ma być rozmyślaniem o końcu? Przecież ja jeszcze nie zacząłem. Hej, chwila, czy tu czasem nie ma Szymona Majewskiego i kamer? Chcą zabić największego optymistę w Polsce? Tak, to jest jakiś test!” Niestety nie było kamer, były przekonywujące mnie fakty, wykresy i analizy dwóch lekarzy oraz choroba, która dawała o sobie znać.



c.d.n.


--

Odrodzenie Feniksa

Motywacja bez granic




Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
dodajdo.com

sobota, 8 września 2007

Czarne nieznane drzwi

autorem artykułu jest Nikodem Marszałek



„Człowiek biedny to człowiek bez celu,

bez możliwości nauki i bez chęci do zmian”
Nikodem Marszałek


Usłyszałem kiedyś pewne opowiadanie, które przedstawiało pewnego sędzięgo, który żył na Dzikim Zachodzie. Miał on dziwny zwyczaj, każdemu kryminaliście, którego skazywał na powieszenie, dawał wybór: szubienica albo czarne, nieznane drzwi. Kiedy nadchodził czas egzekucji, sędzia ów zawsze kierował do skazanego takie słowa: „Co wybierasz – szubienicę czy czarne, nieznane drzwi?” Prawie każdy, któremu to proponował wybierał sznur. Pewnego dnia szeryf zapytał: „Dlaczego wszyscy wybierają powieszenie, zamiast tych czarnych drzwi?”. Sędzia odpowiedział: „Oni zawsze wybierają coś znanego, wolą to od nieznanego. Ludzie boją się czegoś, czego nie znają. Ja dałem im wybór”. „Co takiego jest za tymi drzwiami?” - zapytał się szeryf. „Wolność” - odpowiedział sędzia - „ale bardzo mało ludzi jest dostatecznie odważna, aby wybrać drogę do nieznanego”.

Czy jesteś dostatecznie silny, odważny? Dlaczego tak bardzo boimy się czarnych, nieznanych drzwi? Czy nie nasuwa Ci się myśl, że często wybieramy przeciętność, gdy wystarczy przekroczyć czarne, nieznane drzwi, za którymi mogą znajdować się niewyobrażalne przygody, bogactwa, przyjaźnie. Ile to milionów ludzi wybiera konformizm, nie zbliżając się nawet do czarnych, wielkich drzwi. Oczywiście drzwi są symbolem naszego strachu przed nieznanym i obcym. Dla sędziego wybór był oczywisty, ale on wiedział co znajduję się za drzwiami. Pytanie do Ciebie – czy wiesz, co znajduję się za Twoją strefą komfortu i wpływu?

Pamiętasz gdy chciałeś zrobić coś nowego, czy zdarzało Ci się powiedzieć: boję się tego, nie wiem jak sobie poradzę, teraz mam rodzinę nie chcę jej narażać na zmiany, to może być ryzykowne. Aby wydostać się z tej pułapki zadaj sobie inne pytanie: skąd wiesz o tym wszystkim? Jeśli już masz fobie, obawy przed stratą, to lepiej doświadczyć tego teraz, czy może za 5,10,15 lub 20 lat? Co złego stanie się jeśli Ci się nie uda? To ważne pytanie. Używając ołówka napisz, co najgorszego wydarzy się jeśli się nie uda. Wszystkie Twoje lęki i obawy nagle znikną.

Czy gdybyś wiedział, że osiągniesz swoje cele, podjąłbyś decyzję już teraz? Co zyskasz jako człowiek? Jakie zyski osiągnie Twoja rodzina?

Studiując biografie znanych osobistości można wywnioskować wiele, a najważniejszą wskazówką jest to krótkie zdanie: „Skacz, działaj po prostu, zrób to”. Slogan reklamowy firmy Nike brzmi: „Just do it”.


Jak myślisz ile osób na nagrobku ma wyryte zdanie:


Tu spoczywa ten, który nigdy nie próbował: urodził się 1960 roku, umarł 1990, został pochowany w 2007”


Pomyśl ile książek, filmów, piosenek, wierszy, występów, biznesów, znajomości nie zostało stworzonych, bo wybieraliśmy stryczek. Życie nie byłoby ekscytujące, gdybyśmy za każdym razem wiedzieli co nas czeka za „czarnymi, nieznanymi drzwiami”.

To, że Ci nie wyszło nie ma znaczenia; to, że Ci nie wyjdzie drugi raz też nie ma znaczenia, jedno co ma znaczenie - Twoja kolejna próba.

Pewien magnat medialny powiedział:

„Nie ma znaczenia ile razy ponosisz porażki, bo one muszą wystąpić, natomiast ma znaczenie twoja odpowiedź na te przeciwności losu”.

Są to święte słowa w piśmie zwanym „spełnienie”. Zauważyłeś z pewnością sukces dzisiejszych gwiazd, ja również, ale to, co mnie zainspirowało, to ilość porażek i rozczarowań, przez które musiały przejść. O czym to świadczy? O ludzkiej wytrwałości, a nie o szczęściu jakie miały. Mówiąc: „Ten to miał szczęście” mamy na myśli, że szczęściem było, że nie zrezygnował. Miał szczęście, że nie posłuchał rad widzów i ludzi, którzy dawno się poddali.

Ile ludzi żyje dziś w lęku?! Pamiętasz jak w „Odrodzeniu Feniksa” napisałem o trzech lękach. Tutaj mam na myśli inny lęk, wewnętrzny. Czy to strach przed porażką, strach przed wyśmianiem?! Większość ludzi ciągle się czegoś boi. Dwa naturalne lęki to: lęk przed hałasem i upadkiem, reszta jest uwarunkowaniem z dzieciństwa i kolejnych dni. Z punktu widzenia dziecka ten strach jest uzasadniony, ale odpowiedz mi, co robi cała rzesza innych, negatywnych uczuć?

Wypisz już teraz co najgorszego może się stać jeśli:

1. Wszyscy wokół będą się z Ciebie śmiać:

a) ze mnie jako osoby: ....

b) z moich słów, czynów, pracy: ....


Odp. Czy te osoby są godne Twojej miłości, zaangażowania i myśli? Czy Ty postąpiłbyś tak samo na ich miejscu?


2. Co jeśli ten biznes się nie uda i stracę wszystkie oszczędności? Co będę musiał dalej robić, a z czego zrezygnować?

a)....



Odp. Co zyskam jako człowiek na tym doświadczeniu? Czego się nauczę? Jak to wpłynie na moją przyszłość w tym kierunku? Co zmienię natychmiast?

Jednym, dobrym pytaniem możesz zmienić wszystkie swoje emocje i myśli. I co się okazuje, to wcale nie jest takie straszne jak pierwotnie Ci się wydawało. W parze z „lękiem” idzie jego większy brat, który ma na imię „możliwość”. Nieefektywnym pytaniem jest: „Czy mam wyruszyć w podróż odczuwając lęk?” Możesz oczywiście dalej siedzieć i wyobrażać sobie, jak byłoby fajnie gdyby... i czekać na okazję lub szansę, która może pojawi się w przyszłości. Wielu ludzi wzmacnia lęk wykorzystując wizualizacje. Dlaczego tak jest, że skupiamy się na strachu, zamiast na zyskach z jego pokonania.

Zakończę ten artykuł historią generała Stonewalla Jackson’a:

„W czasie wojny secesyjnej odbywał on pewnego wieczoru naradę ze swymi generałami. Planował śmiały wypad bojowy do doliny Shenandoah. Pod względem strategicznym był to błyskotliwy plan. Wprawdzie ryzyko było poważne, lecz istniała szansa odniesienia zwycięstwa. W trakcie podsumowania spotkania jeden z generałów powiedział:

- „Generale Jackson, obawiam się tego planu. Boję się, że go nie zrealizujemy”.

Jak głosi historia, Jackson wstał, położył dłoń na ramieniu swego podwładnego i rzekł:

- „Nigdy nie przyjmuj rad od swych obaw, generale. Nigdy nie radź się swego strachu.”





Do zobaczenia na szczycie

Nikodem Marszałek


--

Odrodzenie Feniksa

Motywacja bez granic


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
dodajdo.com

wtorek, 4 września 2007

Dwa niezwykle ważne prawa.

Zrozumienie i zastosowanie w życiu dwóch praw, o
których przeczytasz w tym numerze biuletynu może
zdecydować o poczuciu szczęścia lub nieszczęścia.
O sukcesie lub porażce...

Zacznijmy od prawa zwanego "The Law of
Correspondence". Mówi ono, że cokolwiek istnieje w
Twoim otoczeniu jest jednocześnie jakby odbiciem
tego, co zaistniało wcześniej w Twojej głowie (bez
względu na to, czy zdajesz sobie z tego sprawę,
czy jest to podświadome).

Pomijając już wszystkie choroby wywoływane przez
stres (czyli de facto pewien stan umysłu),
działanie tego prawa można obserwować choćby w
kontaktach z innymi ludźmi. Jeśli jesteśmy mili,
pozytywnie nastawieni, to taką właśnie reakcję
wywołujemy w innych ludziach (w znacznej
większości przypadków). Jeśli nasze podejście jest
oschłe, negatywne - tacy też stają się ludzie, z
którymi się komunikujemy.

Na tej samej zasadzie, nasze przekonania (choćby
te tkwiące głęboko w podświadomości) przekładają
się na to, czego doświadczamy w życiu. Jeśli dana
osoba z jednej strony chce się wzbogacić, z
drugiej jednak wierzy, że wszyscy bogaci to
złodzieje i żerujący na biedzie innych
wyzyskiwacze - może się okazać, że to drugie
przekonanie będzie silniejsze i będzie sabotowało
wspomniane wcześniej pragnienie bogacenia się.

Podsumowując - zmieniając przekonania/myślenie
zmieniamy naszą rzeczywistość. Pozytywne podejście
do życia i innych ludzi powoduje, że świat wydaje
nam się bardziej pozytywny - podświadomość szuka
jakichś "dowodów" na potwierdzenie naszego
przekonania o tym, że świat jest dobry - i łatwo
je znajduje. Działa to też w drugą stronę, ale
tego akurat nie polecam stosować ;)

To my, na podstawie naszych przekonań decydujemy,
jakie znaczenie ma dla nas coś, co wydarza się w
naszym życiu. Dokładnie ta sama porażka będzie dla
jednego z nas pechem, dowodem na to, że nic się
nie udaje, a dla drugiego wartościową lekcją,
wyzwaniem itd...

Czas na następne prawo: "The Law of Sowing and
Reaping" - prawo siania i zbierania. Mówi ono po
prostu, że co zasiejesz to zbierzesz. Jest dość
podobne do poprzedniego prawa - np. jeśli
zasiejesz w swoim umyśle pozytywne myśli i
właściwe przekonania - zaczniesz inaczej
postrzegać otoczenie.

Prawo to pokazuje również, że nie ma zbierania bez
siania. Tego niestety oczekują ludzie chcący się
wzbogacić błyskawicznie i bez wysiłku - nieważne,
czy będą w tym celu grali w lotka, dawali się
naciągnąć na jakieś "pewne wygrane" firmom
stosującym marketing bezpośredni, czy też na
systemy zarabiania typu "piramida" (nie mylić z
wielopoziomowym marketingiem - MLM).

Prawo siana i zbierania mówi też więc o cenie
sukcesu - chcesz sukcesu, chcesz osiągnięć -
musisz z góry zapłacić za nie pewną CENĘ.
Przekonuje ono też, że jeśli zasiejesz, to na
pewno zbierzesz - jeśli nie w takiej, to w innej
formie.

Jeszcze jeden, ciekawy sposób patrzenia na to
prawo: to, co w tej chwili zbieramy jest wynikiem
tego, co zasialiśmy w przeszłości. Wszystkie
godziny spędzone bezproduktywnie przed
telewizorem, wszystkie wypalone papierosy,
wszystkie momenty, w których wybraliśmy
natychmiastową przyjemność, zamiast pomyśleć
perspektywicznie - jeśli to zasialiśmy - to
właśnie zbieramy tego owoce. Życie się
akumuluje...

__________________________________________________

Co mogę zrobić w tej chwili, by wykorzystać tę
poradę?
__________________________________________________

Popracuj nad swoimi przekonaniami, nastawieniem.
Uwierz, że świat jest dobry, ludzie są dobrzy,
pieniądze są dobre. Koncentruj swoją uwagę na
pozytywnych aspektach rzeczywistości, a stanie się
ona lepsza (w Twoich oczach)...

Niech Twój wewnętrzny świat będzie szczęśliwy,
spójny, dokładnie taki, o jakim marzysz - a
zobaczysz, że ten zewnętrzny będzie się stopniowo
dopasowywał do Twojej wizji - zarówno dzięki Twoim
działaniom, jak i zmianie tego, na czym skupiasz
swoją uwagę.

Dobra rada: nie karm się negatywnymi
wiadomościami, którymi zasypują nas media lub
przynajmniej nie przejmuj się nimi zbytnio - samo
przejmowanie się nic nie zmieni, a zaszkodzi
Twojemu samopoczuciu.

Wykorzystaj fakt, że życie się akumuluje.
Wykorzystaj go do siania tego, co później chcesz
zbierać. Myśl perspektywicznie i miej na uwadze,
że kiedyś przyjdzie Ci ponieść konsekwencje swoich
dzisiejszych wyborów. Wcześniej czy później
przyjdzie czas zbierania i lepiej zebrać np.
świetną kondycję do późnej starości dzięki
codziennym ćwiczeniom fizycznym, niż raka płuc w
młodym stosunkowo wieku przez palenie
papierosów...


http://Osiagacz.info - bezcenna wiedza, na którą
zawsze masz czas
dodajdo.com

Żona o mnie ;)

Michał poprosił mnie o napisanie jego krótkiej charakterystyki..... tylko jak go scharakteryzować w kilku zdaniach? To wydawało mi się niemożliwe! Ale spróbowałam.

Krótko napisałabym, że jest wspaniałym człowiekiem. I to by wystarczyło :) Ma w głowie tyle niezwykłych pomysłów i tyle zaskakujących myśli, że nawet ja nie wiem skąd on je bierze.... :) Odkąd zajmuje się psychologią sukcesu zmienił się. Jest jeszcze bardziej ambitny i zdobywa wszystko, co tylko zaplanuje. To naprawdę niesamowite, ale taki jest. Jest ciekawy całego świata i chce wiedzieć wszystko o wszystkim. A przede wszystkim chce zdobyć wszystko. W dobrym znaczeniu tego określenia. Chce, żebyśmy byli szczęśliwi i dlatego pracuje nad sobą non stop. Jest dobry w tym co robi. Zajmując się motywacją, psychologią sukcesu, robi to, co lubi i wychodzi mu to niesamowicie. Zadziwia mnie po tysiąc razy dziennie swoimi przemyśleniami i kolejnymi niezwykłymi pomysłami. To wyjątkowy człowiek, który chce osiągnąć w życiu bardzo wiele.

A przede wszystkim to wspaniały mąż i przyjaciel.

Magda :) żona